Myśliwy

Myśliwy
Bhikshuni Heng Wen

redakcja: Bhikshuni Heng Ming
Miesięcznik Vajra Bodhi Sea, wrzesień 1983

Pewnego razu myśliwy zapuścił się głęboko w las, gdzie rozpoczął montowanie wnyków na niedźwiedzia. Wykopał dół, a później umieścił w nim pułapkę. Następnie ostrożnie przykrył dziurę gałęziami oraz liśćmi. Jego zasadzka była skonstruowana tak wyśmienicie, że żaden człowiek nie podejrzewałby jej istnienia, a co dopiero niedźwiedź. Myśliwy wyruszył dalej, przeszukując okolicę w celu wytropienia innej zwierzyny , którą mógłby upolować. Obiegł wnyki dookoła, by żadne zwierzę nie wykryło jego zapachu.

Czas mijał i wkrótce myśliwy zgubił drogę w nieznanym lesie. Wędrując i martwiąc się o swoje bezpieczeństwo oraz przyszły los, wpadł w końcu w pułapkę, którą sam zastawił! Wnyki zatrzasnęły się na jego nodze, miażdżąc ją. Był teraz uwięziony!

W pierwszej chwili głośno krzyczał, ale szybko zorientował się, że przecież celowo zapuścił się tak daleko w las, daleko od zamieszkałych terenów. W bólu i przygnębieniu zaczął myśleć nad swoim zgubnym końcem. Doznawał wielu emocjonalnych stanów: złości na własną głupotę, strachu o własne życie, rozpaczy, rezygnacji. Wraz z mijającymi godzinami, myśliwy zaczął marznąć i zgłodniał. Czas płynął, a ból w jego nodze nasilił się. Chłodne nocne powietrze przeniknęło go aż do kości . Kiedy przecierpiał tą torturę ,w jego głowie pojawiła się nowa myśl. Został przymuszony do poważnego zastanowienia się nad tym, jaką karmę tworzył będąc myśliwym. Wszystkie emocje, których doświadczył, które były samolubne i powstały wyłącznie w trosce o własne dobro, zostały zastąpione przez płynącą z głębi serca skruchę za spowodowanie cierpienia wielu zwierząt. Było mu naprawdę żal i spontanicznie poprzysiągł , że nigdy więcej nie będzie polował, ani zastawiał pułapek na zwierzęta, a w zasadzie, że nigdy nie zabije żadnej żyjącej istoty.

Po tym akcie prawdziwej skruchy i po szczerej przysiędze, myśliwy usłyszał nagle odgłos kroków na leśnej ściółce. Martwiąc się, by nie paść ofiarą głodnego zwierzęcia, a jednocześnie wątpiąc, by zjawił się tu człowiek, zdecydował się głośno krzyknąć. Jego prośba o pomoc została usłyszana i w chwilę później ktoś biegł już w stronę uwięzionego myśliwego. Po oswobodzeniu nieszczęśliwca, nieznajomy zaprowadził go z powrotem do domu.

Taka była odpowiedź na siłę jego przyrzeczenia, szczery wstyd i wyrzuty sumienia.

źródło: www.cttbusa.org