Mam wystarczająco dużo i jestem wdzięczny za to, co mam.

Wywiad z Czcigodnym Mistrzem Heng Sure.

 

Odległość między amerykańskim stanem Kalifornia a australijskim Queensland wynosi ponad jedenaście tysięcy kilometrów. Z Polski do Kalifornii jest prawie dziesięć tysięcy, a do Queensland więcej niż piętnaście tysięcy kilometrów. Kiedy w Polsce wybija północ – przełom dni, w Kalifornii mają jeszcze wczesne popołudnie poprzedniego dnia, a w Queensland zaczyna się wieczór następnego dnia. Wydaje się więc mało prawdopodobne, by czterej ulokowani w tych odległych od siebie zakątkach świata panowie, mieli szansę umówić się na rozmowę i w dodatku przeprowadzić ją. Ale, gdy jest wola, wspomagana nowymi, internetowymi technologiami, okazuje się to jednak możliwe.
Zasiedliśmy więc, pewnego wiosennego (a w Australii jesiennego) dnia 2017 roku, przy swych laptopach: Czcigodny (Reverend) Heng Sure  tymczasowo w Queensland, Chin Shien Shr (obecnie, już po pełnej ordynacji – Jin Wei Shr)  w klasztorze w Berkeley, Mikołaj  na Helu, a Piotr w Warszawie, by porozmawiać o paru ważnych sprawach.

Piotr Ornoch: Chciałbym podziękować Czcigodnemu Heng Sure za możliwość przeprowadzenia tego wywiadu – to rzadka okazja. Wywiad ten ma miejsce w roku przewidzianej wizyty w Anglii i w Polsce mnichów i mniszek z Miasta Dziesięciu Tysięcy Buddów pod przewodnictwem Czcigodnego  Heng Sure. Motywem przewodnim wizyty będzie Bodhisattwa Awalokiteśwara.
Jednym z wydarzeń w Warszawie będzie dyskusja poświęcona związkowi między obecną sytuacją na świecie a praktyką buddyjską.  Chcielibyśmy, aby stało się to głównym tematem tej naszej rozmowy. Proszę pozwolić mi zacząć, przedstawiając w kilku słowach to, co nazwałbym stanem obecnym. Wielu ludzi sądzi teraz, że świat stanął wobec dwóch kryzysów, być może najcięższych w dziejach świata.  Prawdopodobnie jest to jeden kryzys, który ma różne oblicza. Jednym z nich jest kryzys ekologiczny: globalne ocieplenie, pustynnienie planety, zmiana klimatu, masowe wymieranie gatunków roślin i zwierząt, podnoszący się poziom oceanów, coraz więcej kataklizmów, jak tornada, lawiny. I, niestety, można to odnieść bezpośrednio do tego, co zdarzyło się w Twoim własnym otoczeniu – cyklon Debbie, który doszedł do miejsca, w którym teraz przebywasz. Drugie oblicze kryzysu to społeczna nieuczciwość, rosnące nierówności, terroryzm, fale migracji, nacjonalizm i populizm. Jeżeli powodem tych wszystkich zdarzeń jest człowiek ze swoją głupotą, chciwością i nienawiścią, w gestii człowieka jest też odwrócenie lub złagodzenie negatywnych skutków swoich działań. Pytanie brzmi: Co my jako praktykujący buddyści, możemy zrobić? A więc jest to pytanie o odpowiedzialność uczniów Dharmy Buddy.

Rev. Heng Sure: Twoje pytanie bardzo mnie przygnębia.

PO: Przepraszam za jego długość.

  

Chciwość oznacza, że straciliśmy kontakt z magią i cudem ludzkiego ciała oraz świata.

 

RHS: To bardzo przerażające pytanie, bo jest prawdziwe. Odpowiem od końca. Jako uczniowie Buddy znajdujemy się w sytuacji, która w głównej mierze jest spowodowana przez ludzi. Wskazałeś dwa główne obszary: jeden to środowisko naturalne, drugi to ekonomia. Co więc zrobimy jako buddyści? Pierwsza rzecz, jaka w od razu przyszła mi do głowy, to uciekać w jakieś bezpieczne miejsce, by się ukryć. To być może najbezpieczniejsza rzecz do zrobienia – uciekać w wyżej położony teren. Wspomniałeś cyklon Debbie, co oznacza, że oglądasz wiadomości. Cyklon Debbie doszedł i tutaj, ale najgorzej było jakieś 20 mil stąd. Tam mieli 900 mm opadu, my mieliśmy około 700 mm. To naprawdę dużo. Siła natury, jej moc, były zaiste zdumiewające. Pytanie zatem brzmi: co robimy, jako ludzie; co robimy, jako buddyści? I nie możemy mieć tylko jednej odpowiedzi. Potrzebujemy ich wiele. Jedną z odpowiedzi jest szukanie przyczyn tej sytuacji, a inną jest podejmowanie działań w reakcji na obecne okoliczności, warunki.  Jeżeli pracujemy nad powodami braku harmonii w przyrodzie, kiedy natura odpowiada w sposób niebezpieczny, groźny dla ludzi, okazuje się, że przyczyny są rozleglejsze niż wpływ ludzkości. My, ludzkość, jesteśmy jednym z gatunków; dzielimy tę planetę z innymi formami życia. Znane są te wizualizacje, gdzie jest zaznaczony wiek Ziemi i wiek ludzkości. Weźmy zegar. Jeżeli ma on 12 godzin, to ludzkość pojawia się o 11:58. Planeta rozwijała się bez nas przez 11 godzin i 58 minut, a ludzkość pojawia się w ostatnich minutach. Ludzie i dobro ludzkości nic nie znaczą dla planety. Jeżeli ludzkość miałaby zniknąć jutro, planeta nie mrugnęłaby nawet okiem. Wpływ człowieka na środowisko jest w jakiś sposób większy, niż jego faktyczne znaczenie, na przykład patrząc na poziom emisji dwutlenku węgla. Wszyscy to wiecie, nie mówię wam niczego nowego na temat powodów tego, czego obecnie doświadczamy. Planeta dalej podąża w swoim cyklu. Jeżeli mielibyśmy dzisiaj zniknąć, jeżeli ludzkość przestałaby istnieć, byłoby to korzystne dla planety.

Można opowiedzieć o tym wiele historii. Jedna z nich miała miejsce w moim mieście rodzinnym – w Toledo, w stanie Ohio, na Środkowym Zachodzie USA. Nasza lokalna rzeka Maumee była kiedyś bardzo czystą rzeką, wypływająca z Ohio i wpływającą do jeziora Erie. Żyły w niej ryby, ptaki – miała zdrowy cykl hydrologiczny. Ale ludzie z Toledo zaczęli zanieczyszczać rzekę Maumee, pozbywając się odpadów z fabryk, nieoczyszczonych ścieków, wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń. Rzeka stała się, jak stwierdzili biolodzy, w istocie martwa. Zniknęły ptaki, a gdy w niej pływałeś, dostawałeś różnych straszliwych chorób skórnych. Wszystko to miało miejsce zanim pojawiło się słowo “ekologia”. Pamiętam czasy, gdy usłyszałem ten termin po raz pierwszy; w tym czasie słowo “środowiskowy” też było nowym słowem. Zatem ludzie się obudzili: “To jest nasza wspólna rzeka. Nie powinno się jej niszczyć!” Zaczęli się organizować, zrobili naprawdę dobrą robotę, poszli do lokalnych stacji telewizyjnych w Toledo, dwóch czy trzech, i wskazali publicznie zanieczyszczających, nazywając ich po imieniu: “Ta fabryka zanieczyszcza, oto jej zdjęcie, proszę je opublikować!” Pamiętam, że był taki moment, kiedy ludzie podeszli do rury, która prowadziła prosto z fabryki do rzeki, pobrali odpady, zanieczyszczenia, które z niej wypływały, nagrali to na kamerze, poszli do dyrektora zarządzającego tej fabryki i wyrzucili to na jego biurko: “To jest twój wkład w nasze wspólne dobro!” Krok po kroku zaprzestano zanieczyszczać rzekę i, fascynująca rzecz, rzeka zaczęła odżywać! Zaczęły powracać ryby, ptaki, żółwie i żaby. Ludzie mogli znów pływać w rzece – sami i na łódkach. A wszystko, co trzeba było zrobić, aby zmniejszyć wpływ człowieka na rzekę, to przestać ją zanieczyszczać. I kiedy przestano zanieczyszczać ją odpadami z fabryk, rzeka przebaczyła ludzkości. Potem wszyscy mówili, że ludzie niszczą przyrodę niedaleko jeziora Erie, nad którym leży miasto Cleveland. Kiedy byłem dzieckiem, rzeka Cuyahoga, wpływającą do jeziora Erie, zapalała się. Była to rzeka, która płonęła, łatwopalna rzeka. Pojawiały się więc wozy strażackie, które wjeżdżały do rzeki, aby ugasić ogień, bowiem w wodzie było dużo olejów, gazów i substancji łatwopalnych.  Oczyszczono w końcu rzekę Cuyahoga, podobnie jak rzekę Maumee. Były więc dwa miasta, które się obudziły i dostrzegły wpływ człowieka na przyrodę i odwróciły ten wpływ, no i przyroda odpowiedziała.

Rozpocząłem od punktu nr 2 – od rzeczy, którymi musimy się zająć. Punkt pierwszy to przyczyny tego kryzysu. Z jednej strony przyczyny tego kryzysu są bardzo stare. Planeta się zmienia, ludzkość nie ma na to wpływu. Cokolwiek się stanie, to się stanie. Nie umiemy tego powstrzymać. Inna przyczyna to ludzki czynnik, nazywamy to przyczynami antropogenicznymi, np. zmiany klimatyczne spowodowane przez człowieka. Jest to coś, co, jeżeli nie zdołamy się obudzić i tego zmienić, to odczujemy jako brak wody i żywności. Brak wody będzie pierwszy, a brak żywności nastąpi bardzo szybko po nim.  Czytałem raport Wysokiego Komisarza ONZ ds Praw Człowieka, który powiedział, że kryzysem numer jeden na świecie jest nadchodzący błyskawicznie głód w czterech miejscach: Somalii, Południowym Sudanie, Jemenie i Nigerii. W tej chwili są to te cztery miejsca. Somalia potrzebuje 4,4 miliarda dolarów do końca sierpnia, albo zginie 12 milionów ludzi.  Kryzys, który w tym momencie się dzieje, dotyczy braku żywności. I będzie to najgorszy głód, jaki świat kiedykolwiek widział, najgorszy pod względem liczby ofiar. Trzeba dać jedzenie ludziom w czterech krajach, albo będą ginąć na gigantyczną skalę. Obszary, w których odczujemy największy wpływ to żywność i woda. Mamy więc zmiany klimatu i nie jesteśmy się w stanie przed tym obronić. Ale, jeżeli spojrzymy na historię ludzkości, ludzie ginęli już masowo wcześniej. I Ziemia nawet nie mrugnęła okiem. Z jednej strony Ziemia zmienia się sama, a z drugiej strony ludzkość ją zmienia. Jeżeli obudzimy się, jak z rzeką Maumee, przyroda nam wybaczy. Szukajmy równowagi, ale czas też na część drugą. Jest inny powód, który ma podłoże duchowe, więc kryzys klimatyczny ma podłoże duchowe. A duchowy oznacza niewidoczny. Przed chwilą widzieliście mnie robiącego sobie coś do picia. W południowo wschodnim Queensland, gdzie teraz mieszkam, woda jest czysta, jest bardzo smaczna i mamy jej bardzo dużo. Niedawno mieliśmy cyklon i mamy bardzo dużo  dostępnej wody; nie ma suszy. I woda jest tak czysta, że każdego dnia piję tylko wodę szklankami i po prostu bardzo doceniam to, że jest czysta. W Berkeley, gdzie mieszka Chin Shien, woda jest dostępna i można ją pić bezpośrednio z kranu, ale jest ona silnie uzdatniana. Tutaj woda jest czysta i świeża. Jest do dla mnie zawsze bardzo cenne. To jest to, co widzę, gdy wyjdę przez drzwi na zewnątrz. Kiedy widzę przyrodę w ten sposób, zawsze odczuwam poczucie wdzięczności i błogosławieństwa.  Jeżeli ludzie mogliby doświadczać czystej wody i powietrza, mogliby docenić to, co mają. Mogłoby to zmniejszyć nienasyconą chciwość: “więcej, więcej, więcej”. Jest to problem natury duchowej, więc moją pracą, jako buddysty, jest rozpoznanie w sobie, kiedy przestałem odczuwać wdzięczność i zacząłem odczuwać tę wzrastająca żądzę, aby mieć więcej i więcej. Oznacza to, że przestałem doświadczać tego, co mam i straciłem poczucie wdzięczności, ponieważ chciwość i wdzięczność nie idą w parze. Jeżeli odczuwasz chciwość, oznacza to, że straciłeś kontakt z magią i cudem ludzkiego ciała oraz świata.  I to co możemy zrobić, aby powrócić do tego stanu, to powiedzieć sobie, że mamy wystarczająco dużo i że jesteśmy za to wdzięczni.   Podzielmy się błogosławieństwami! Alleluja! Jak wspaniale! Jak magicznie jest mieć wodę, jedzenie, schronienie i ubrania! To duży dar od planety.  Mieć możliwość dzielenia się tym, co nadaje znaczenie naszemu życiu. Jeżeli powodem naszej chciwości jest poczucie, że nasze życie jest bez znaczenia, że jesteśmy znudzeni i przygnębieni, to wynika to z tego, że utraciliśmy kontakt z tym, co jest niezbędne.  Zatem, jedną z ważniejszych rzeczy jaką możemy zrobić, jako buddyści, to każdy z nas powinien ponownie odkryć cud, jakim jest ludzkość na Ziemi.  Pamiętajmy, że nie byliśmy tutaj zawsze i że w przeszłości były masowe wymierania. Jest bardzo prawdopodobne, że i my za jakiś czas wymrzemy i zostaniemy zastąpieni przez roboty, sztuczną inteligencję. Dla mnie, jako buddyjskiego mnicha podstawą powinny być rzeczy niezbędne, którymi są: ubrania, jedzenie, picie, schronienie (dach nad głową) i lekarstwa, kiedy jestem chory. I czasami bezprzewodowy internet szerokopasmowy. Jeżeli te podstawowe potrzeby są spełnione, zaczynamy doświadczać świata dookoła nas. Natomiast, jeżeli mamy te rzeczy w nadmiarze, jest tego za dużo, następuje przesyt. Przykładem może być obecna administracja w Waszyngtonie, która uważa, że priorytetem dla ludzkości jest zwiększanie arsenału, produkowanie coraz więcej broni, która będzie służyć niszczeniu.  Kiedy to widzisz, wiesz że to jest chore, zgubne. To daleko od równowagi i harmonii, możesz jedynie pokiwać głową i powiedzieć: “Aha, ok”. A co mogą zrobić buddyści? Znaleźć harmonię i równowagę. A czym jest harmonia, czym jest równowaga? Dla mnie to możliwość doświadczenia cudu bycia żywym – w tym ciele, z tym, co mu trzeba. I doświadczanie tej radości wewnątrz siebie, tego uczucia bycia częścią wszystkiego, co mnie otacza, bycia wolnym od tej niesamowitej ludzkiej choroby zwanej chciwością. Nie zobaczycie chciwości w zwierzęcych apetytach; zwierzęta czasem nie wiedzą, kiedy przestać, ale to ludzkość jest ogarnięta tą choroba chciwości, którą niszczy na świecie samą siebie. Podsumowując, aby znaleźć odpowiedź w kwestii środowiska naturalnego czy w kwestii ekonomicznej, konieczne jest odnalezienie równowagi i harmonii. Mam taką mantrę, którą recytuję, mantra ta leczy z chciwości: “Mam wystarczająco dużo, jestem wdzięczny za to, co mam, staram się dzielić błogosławieństwami i mówię: Alleluja! Oby wszyscy byli syci! Oby wszystko rozkwitało! Oby wszyscy przebudzili się! Bodhi Swaha! Przebudźmy się wszyscy razem!” To jest właśnie ta mantra. Leczymy duchowe choroby, recytując mantrę, oto jest buddyjska odpowiedź! Mam wystarczająco dużo, jestem wdzięczny za to, co mam, staram się dzielić błogosławieństwami i mówię: Alleluja! Oby wszyscy byli syci! Oby wszystko rozkwitało! Oby wszyscy przebudzili się! Bodhi Swaha!” Jeżeli możesz to wyrecytować 108 razy w ciągu dnia, twoja chciwość zostanie zmniejszona i wtedy znajdujesz się w równowadze. Oto moja odpowiedź

PO: Chciałbym teraz zapytać o wspomniane duchowe podejście do pomagania i działania, które zwykle są uważane głównie za rzeczy ze sfery materialnej. Dla nas, uczniów Buddy, pomoc materialna jest jednym z aspektów. Jeżeli odniesiemy to do paramit, dana paramita ma zarówno aspekt materialny jak i duchowy. Jak, w tym kontekście, widzimy szanse na to by nasze działanie było skuteczne? Jak możemy pomóc światu medytując dla pokoju, modląc się za pokój, modląc się o dobrobyt, recytując mantry lub śpiewając sutry, itd.? Pytam o to, odnosząc się do twojej pielgrzymki z Heng Chau “Jeden pokłon, trzy kroki – w intencji pokoju na świecie.” W książce, opisującej pielgrzymkę, jest rozdział “Mnich i aktywistka”. Pojawiają się tam podobne pytania, zadawane przez aktywistkę z pozycji materializmu. Jak odpowiedziałbyś na to teraz, wobec współczesnych wyzwań i posiadając dzisiejsze doświadczenie?

  

Człowiek to coś więcej niż usta i żołądek.

 

RHS: Kiedy ludzie widzieli nas robiących pokłony, pytali: “Co według was to daje? Co w tym dobrego? Czy to działa? Co chcecie tym osiągnąć?” To są pytania, które zadawali nam ludzie cały czas. Jeżeli więc zapytasz Karola Marksa… Zacznijmy od komunistycznej, socjalistycznej interpretacji tego pytania. Karol Marks powiedziałby: “Jeżeli ludzie są głodni, modlitwa na niewiele się zdaje.”, prawda? Wspomniałeś mnicha i aktywistę Marty’ego Verhoevena, dawniej Heng Chau.  Był on studentem – radykałem, demonstrował na uczelni i był bezpośrednio zaangażowany w próby zatrzymania, zakończenia wojny w Wietnamie. Marty był zawsze obecny z transparentami na demonstracjach, brał udział w spotkaniach, rozmowach, będąc tym wszystkim, czym byli młodzi ludzie protestujący w latach 60-tych.  Nie był więc poczatkujący, jeżeli chodzi o dialog polityczny. Robiliśmy pokłony nieopodal Santa Cruz i podeszła do nas dziennikarka, która pisywała do gazetki uczelnianej Uniwersytetu Santa Cruz. Uważała ona, że mnisi są pasożytami. I ta kobieta, pamiętam, była gotowa zawstydzić nas politycznie. Okazało się jednak, że Marty wcale nie był naiwny. Reporterka była studentką, która odkrywała te zagadnienia dopiero po raz pierwszy, miała może 19–20 lat. Marty miał wtedy 25 lat i miał już doświadczenie. Jedną z rzeczy, którą powiedział było: “To błąd. Karol Marks się mylił, zakładając, że ludzie to tylko pragnienie, tylko usta i żołądek. Ludzie to coś więcej, niż usta i żołądek.” Z jednej strony, jeżeli damy ludziom tylko duchową strawę, a nie nakarmimy ich ciała, kiedy są naprawdę, naprawdę głodni, to nie mogą myśleć o szczodrości i życzliwości, chociaż moje doświadczenia pokazują, że bieda nie przeszkadza w widzeniu większej perspektywy. Czym jest ta większa perspektywa? Pojechałem kiedyś do RPA, do Kapsztadu, by wziąć udział w Parlamencie Religii Świata. Pod koniec obrad trzydziestu przywódców religijnych wsiadło do autobusu i pojechało odwiedzić township. Township to slumsy pod Kapsztadem. Kiedy ludzie opuszczali farmy w buszu w RPA, ich pierwszym przystankiem był township. Gdy dotarli do miasta, budowali dom z kartonu, gałęzi lub blach aluminiowych i łapali autobus do Kapsztadu, aby spróbować znaleźć pracę – więc były to slumsy. Ktoś zatem zorganizował wycieczkę po tym miejscu dla przywódców religijnych. Gdy wsiedliśmy do autobusu i byliśmy już w połowie drogi, pomyśleliśmy, że to zły pomysł. Dlaczego mamy zwiedzać slumsy? Czyj to pomysł? Wyjdziemy z autobusu, przejdziemy się i wracamy. Wyszło zupełnie inaczej. Wysiedliśmy z autobusu: rabin, ksiądz katolicki, mnich buddyjski i pastor metodystów (było nas czterech) i weszliśmy w to odludzie. Nie było tu budynku wyższego niż na wysokość głowy, ponieważ wszystko było zbudowane z odpadów. Nie było prawdziwych budynków, nie mówiąc o ulicach, kanalizacji lub oświetleniu – zupełne nic. I nagle usłyszeliśmy śpiew, który zbliżał się do nas. Zza tych chat wyszły dzieci które podeszły do ​​nas, chwyciły nas za ręce i zaczęły nas prowadzić, śpiewając. Idziemy… ( “Co to jest? Co to jest?” ). I te dzieci wyprowadziły nas na otwartą przestrzeń a tam była starszyzna, siedząca przy bębnie na pniach drewna, w wyprostowanej postawie – wyglądali jak królowe i królowie! I dzieci podprowadziły nas do nich, kręciły się wokół nas, śpiewały dla nas piosenkę, podawały nam puszki pełne gorącej wody. Nie mieli herbaty, mieli tylko gorącą wodę w puszkach. I powiedzieli: “To jest nasz prezent dla was, jesteście naszymi gośćmi, jesteście mile widziani!” I śpiewali, tańczyli, wszyscy przywódcy religijni byli tym poruszeni. Tak miło być powitanym, szanowanym i mile widzianym! Zostać przedstawionym starszyźnie! Starsi ludzie przedstawili się i opowiedzieli swoje historie. Poprosili też nas o przedstawienie się i powiedzenie, skąd pochodzimy. To było wspaniałe doświadczenie gościnności. Sprawiło, że poczuliśmy się zawstydzeni tym, że przyszliśmy ich oglądać, bo byli biedni. Ale to od razu uleciało. Najważniejsze było poczucie człowieczeństwa, mimo że ci ludzie byli biedni, ledwo mieli dach nad głową, ale ich zrozumienie priorytetów było silne i żywe. Płynęło to z poczucia człowieczeństwa. I chyba to było najbardziej duchowe wydarzenie tego całego Parlamentu. Ktoś tam użył słowa “ubuntu”. “Ubuntu” w języku zulu oznacza: “Odkrywam moje człowieczeństwo poprzez ciebie”. Jestem, kim jestem, ze względu na moje związki, ponieważ mam relacje z kimś, istnieję – to jest “ubuntu”. I, tak, to jest człowieczeństwo w najlepszym wydaniu! Tak naprawdę, nie potrzeba wiele. Wystarczyły dzieci i starsi ludzie, którzy wyszli do nas, aby to wydobyć ze mnie, to doświadczenie, którego za pieniądze nie można  kupić. To ważna wskazówka.

Aby określić materialny dobrobyt, używamy słowa “wystarczający”. Ile jednak jest to “wystarczająco”? Bycie mnichem, monastycyzm, klasztorny tryb życia (zarówno w buddyzmie, hinduizmie jak i w katolicyzmie – ponad religijnymi podziałami), mają wiele do zaoferowania człowiekowi w XXI wieku, ponieważ obecnie mnisi i mniszki, aby przeżyć, potrzebują jedynie odzieży, żywności, schronienia i lekarstw. I rzecz nie tylko w tym, czy przeżyjemy. My mamy wszystkiego wystarczająco, bo klasztorne życie działa tak, że zdejmuje z naszych barków wszystkie te rzeczy, wszystkie te materialne dobra, które gromadzimy, pozostawiając tylko to, co jest niezbędne do życia. Budda zwrócił uwagę na cztery wystarczające do życia rzeczy. Nie chodzi tutaj o bycie biednym, czy o przetrwanie, ale kiedy masz to minimum, pojawia się ten duch, którego zobaczyliśmy w Kapsztadzie. Tamci ludzie, to byli ludzie bogaci duchem, pełni człowieczeństwa. Co oni mieli? Mieli szacunek potomstwa. Mieli dzieci będące razem ze starszymi, rodzeństwo będące razem z rodzeństwem. Gospodarze będący razem z gośćmi. Mieli szacunek, poszanowanie dla każdej osoby. Nie miało znaczenia, ile masz pieniędzy. Ci starsi ludzie, siedząc na tych pniach drzew, jak królowie i królowe, witali cię z pełnią szacunku i poczuciem radości. Było to przepełnione radością życia, człowieczeństwem, śpiewem, dzieleniem się i gościnnością. W klasztornym ubóstwie odkrywamy, kiedy mamy wystarczająco dużo; poznajemy, co tak naprawdę jest priorytetem. Jeżeli masz wystarczająco dużo, aby zaspokoić swoje potrzeby, jeśli jesteś odpowiednią osobą, która poznała i kultywuje Dharmę, wtedy pojawiają się takie ludzkie cechy jak: dobroć, życzliwość, hojność, gościnność i radość. To wszystko się pojawia, a ty  odkrywasz, że te wszystkie dodatkowe materialne rzeczy powodują depresję i różne anomalie. Jest ich zbyt wiele w naszym amerykańskim i europejskim stylu życia. Powodują odrętwienie, wynikające z nadmiaru. Powodują to, że te zdrowe, dobre cechy zostają uśpione. Nie uciekają, ale zostają przykryte. Jest więc wiele do pokazania z perspektywy buddyjskiej, szczególnie klasztornej, która ustala równowagę i jasno pokazuje nam, co jest potrzebne, a co jest chciwością.

PO: Gdy chcemy pomagać innym istotom, często w praktyce buddyjskiej możemy spotkać się z takim stwierdzeniem: “Najpierw pomóż sobie, aby pomóc innym”. Innymi słowy: “Nie można działać mądrze, nie będąc oświeconym”. Albo: “Sama karuna bez pradżni nie działa”. Ale wielu nie zgadza się z tym podejściem, uważając, że najważniejszą rzeczą jest działanie prosto z serca, że ktoś kierujący się dobrą intencją, czy to bodhisattwa, czy osoba na niskim poziomie realizacji duchowej, może zrobić wiele dobrego dla świata. Mądrość i współczucie są dwoma aspektami jednej niepodzielnej Natury Buddy. Tak jak współczucie manifestuje się w mądrości, tak i mądrość manifestuje się we współczuciu. Dla mnie jest to kwestia zrozumienia terminu “buddyzm zaangażowany”. Jaka jest na to odpowiedź? Jaka jest Twoja opinia na ten temat?

  

Zwykła, ludzka dobroć.

 

RHS: Podoba mi się wypowiedź Dalajlamy: “Zasadniczo nie wyznaję religii. Moją religią jest dobroć.” Powiedzmy: zwykła, ludzka dobroć. Tak właśnie powiedział. Jeżeli wyznajesz jakąś religię, nie ma w tym nic złego, ale jeśli nie wyznajesz żadnej, to może nawet lepiej. Zwykła, ludzka dobroć… Praktykujący buddyści znają słowa: pradżnia, karuna, a twoje pytanie jest doprawdy wyrafinowane, jest bardzo erudycyjne, jest w nim wiele wiedzy, ale… jeżeli chodzi o większość ludzi, to nie idziemy aż tak daleko. Nie rozróżniamy nawet mądrości od współczucia. I nie jest to konieczne, jeśli używamy słowa dobroć (ang. kindness). Dobroć – kindness, słowo, które ma w sobie rdzeń kin, czyli rodzina, pokrewieństwo, oznacza, że z takim samym sercem, z jakim podchodzisz do rodziny, krewnych, podchodzisz do wszystkich. Traktujesz wszystkich jako część swojej rodziny. Czasami rodziny walczą, nie w tym rzecz. Traktujesz mnie tak, jak traktujesz swoją rodzinę – dobrą, życzliwą rodzinę. Dobroć oznacza, że ​​nie ma obcych osób, nie ma nikogo spoza kręgu rodziny. I wtedy karuna i pradżnia, ze wszystkimi subtelnościami, pojawią się później. 

Zarówno ja, jak i Chien Shien w Stanach Zjednoczonych, oraz wy dwaj w Polsce, wszyscy odkrywamy buddyzm. Ja urodziłem się w rodzinie metodystów, wy prawdopodobnie urodziliście się jako katolicy, więc nie zaczęliśmy naszego życia jako buddyści, buddyzm poznaliśmy później, jesteśmy osobami nawróconymi. My dwaj tutaj jesteśmy mnichami. To co robimy, przenosimy z chińskiej tradycji. Ja praktykowałem również zen w japońskiej tradycji.

Wszystkie to są te subtelności. Właściwie przed naszym wejściem w nową religię, wychodzimy poza granice swego ciała. Siedząc tu, czuję tu, wewnątrz, tę granicę. Tu się zatrzymuję, na mojej skórze i widzę wszystkich na zewnątrz, wszyscy są na zewnątrz mnie. Bardzo często jest to miejsce, od którego wszyscy zaczynają i tylko dzięki dobroci odkrywamy więź z innymi. W rzeczywistości,  moje dobro i moja pomyślność nie kończą się na granicy mojej skóry. Jeśli jesteś rodzicem, jeśli masz dzieci, jest to oczywiste. Pomyślność twojego dziecka jest tak samo ważna, jak twoja własna, w szczególności jeżeli jesteś matką, Jak więc to poszerzać, poszerzać i poszerzać, aż do poziomu bodhisattwy? Bodhisattwa w sutrach faktycznie uosabia jedno ciało, to samo ciało, Wielkie Współodczuwanie. To jest Mahakaruna. Miejsce, gdzie wszystkie istoty są takie same, jak on. Nie kończy się to na nim, to rozszerza się i rozszerza na zewnątrz. W ten sposób on, czy ona, odczuwa wszystko, co odczuwają inne istoty. To samo, nic innego. A jak dojść do tego stanu? To oczywiście proces Przebudzenia, do którego dochodzimy poprzez dawanie, oddawanie siebie. Za każdym razem, gdy dajesz, poszerzasz te granice siebie. Robisz to przez medytację, siedząc nieruchomo, dopóki nie odkryjesz, że to nie jest trwałe. To bardzo plastyczna, płynna granica. Medytując, odczuwasz swoje ciało jako duże. Innym razem twoje ciało wydaje się małe, maleńkie. Siedzisz, medytujesz, ale twoje ciało fizyczne jest bardzo dynamiczne. Jest w ruchu, nie jest statyczne. Po medytacji zdajesz sobie z tego sprawę.

Właśnie przydarzyła mi się bardzo dziwna rzecz. To jest mój różaniec, mój najlepszy różaniec, i spójrzcie, co się z nim stało! Koraliki pokryły się pleśnią. Pleśnią od wilgoci z opadów towarzyszących cyklonowi Debbie. Wszystkie moje gitary, wszystkie moje instrumenty zmieniły swoje brzmienie, z powodu wilgoci w powietrzu. Więc moje gitary, moje ciało i mój różaniec podlegają ciągłej przemianie, dynamicznym relacjom. Cały czas zmieniają się, nie stoją w miejscu.

A zatem, co przychodzi pierwsze? Nawet, jeśli bym znał odpowiedź na twoje pytanie – “Czy pierwsze jest współczucie czy przeciwnie?” – wiedza o tym nie pomaga. To, co pomaga to doświadczanie dobroci, bycie wdzięcznym za otrzymaną dobroć i dzielenie się dobrocią. Jedną z najlepszych rzeczy, jaką możesz zrobić dla dziecka, jest pozwolenie mu, aby doświadczył szczęścia dawania, a następnie niech patrzy, jak ty dajesz. To pozwolenie dziecku na wczesne doświadczanie radości, brania swoich zabawek i dzielenia się nimi z innymi. Dawanie jedzenia ludziom. Dzieci, które doświadczają tego, w następnym kroku rozpoznają, że im coś podarowano. Dzieciak, który ma takie doświadczenie, nigdy tego nie zapomni. To otwiera część naszej natury, radość hojności, radość dawania. To jest tak potężne! Jedną z najlepszych rzeczy w byciu mnichem, jest to, iż każdego dnia jesteśmy obdarowywani. Wszystko, co wykorzystujemy, to dar od innych. Tak więc mnisi żyją w ciągłym stanie docenienia i wdzięczności. Ale nie analizujemy tego. Natychmiast przekazujemy to, oddajemy. Właśnie dlatego przekaz zasług jest tak ważny. Ponieważ to, co się dzieje, jest sytuacją idealną, w której mnich lub mniszka czyni siebie, można powiedzieć, prawie przejrzystym, tak, że dawanie, dawanie tego, co wcześniej otrzymaliśmy, natychmiast przenosi się na błogosławieństwa, które wracają. Dlatego mnichów nazywa się fu tien san – mnichami wypełniającymi błogosławieństwa. To jest jak sadzenie rzeczy na polu. I oto ta dziennikarka podchodzi do Marty’ego i mówi: “Czy nie czujesz się jak pasożyt?”.  Ale to pytanie dziennikarki dotyka tylko materialnej strony ofiarowywania: “Mnich nic nie robi, a i tak otrzymuje jedzenie”. To, czego się tu nie dostrzega, to praca mnicha nad opróżnieniem czyjegoś ego, tak by błogosławieństwa powróciły. Dlatego dobrzy świeccy buddyści dają rzeczy mnichom, bo oczekują zwrotu w błogosławieństwach. Wtedy ofiary z miejsca przemieniają się w błogosławieństwa a   współczucie staje się mądrością. Im więcej rzeczy doceniasz, tym więcej dobroci doświadczasz, tym bardziej jesteś gotów dawać.

Myślę, że krótka odpowiedź na twoje pytanie, Piotrze, jest w działaniu, w praktykowaniu tego – wtedy doświadczasz i mądrości, i współodczuwania. Teoretycznie, intelektualnie są to osobne rzeczy. W praktyce, gdy postępujemy dobrze, doświadczamy ich obu.

Tak więc lubię odpowiedź Jego Świątobliwości: zbyt wiele religii powoduje kłopoty. Podstawowa ludzka dobroć, to zaprawdę miejsce, w którym należy zacząć.

PO: Dziękuję bardzo. Ja myślę podobnie.

Mówiąc o współodczuwaniu i życzliwości docieramy do punktu, w którym możemy zadać pytanie odnoszące się do tematu wrześniowej wizyty, o Awalokiteśwarę, nazywanego w różnych tradycjach Guan Yin, Kannon. Jaka jest rola tego Bodhisattwy w naszym życiu, w świecie tu i teraz? Co możesz o tym powiedzieć?

  

Jeśli chcesz wiedzieć, czy Guan Yin istnieje, stań się Guan Yin!

 

RHS: I znów powrócę do swego dzieciństwa. Wychowałem się jako metodysta, a w metodyzmie nie ma Najświętszej Maryi Panny. W ogóle w protestanckim chrześcijaństwie Maryja nie występuje. Nie miałem więc osadzenia w tradycji maryjnej. Po raz pierwszy poznałem Guan Yin, kiedy spotkałem Mistrza Hsuan Hua. To było moje pierwsze zetknięcie z Guan Yin, a moi znajomi katolicy rozmawiali o Ojcu, Synu i Duchu Świętym, czyli Trójcy, o tajemnicy jedności Trójcy Świętej, i także o Maryi. No i pojawiało się pytanie: kto to jest? Tajemnicze Trzy Osoby w Jednej, a do tego jeszcze czwarta. Wydawało się, że jest to bardzo osobiste. Niektórzy uwielbiali Maryję, jak polski Papież Jan Paweł II. On powiedział, że to jego oddanie Maryi uratowało mu życie, gdy próbowano go zabić. No i ja tego nie miałem, więc kiedy odkryłem Mistrza Hsuan Hua, uczącego nas o Guan Yin, recytującego Mantrę Wielkiego Współczucia, śpiewającego imię Bodhisattwy Guan Yin, uczącego na pamięć sutry, uczącego o Guan Yin w Sutrze Lotosu, uczącego nas specjalnej Dharmy Bodhisattwy Guan Yin – to wszystko było dla mnie zupełnie nowe i w taki sposób dowiedziałem się o Guan Yin – obserwując Mistrza Hsuan Hua, całkowicie oddanego Guan Yin. Guan Yin była dla niego bardzo ważna, a ja odkryłem tego bodhisattwę, patrząc na jego przykład. Kiedy mówił o Bodhisattwie Guan Yin, to było prawdziwe. I żeńskość, kobiecość Guan Yin była ważna, nie była pomijana. Tak naprawdę, to było coś, o czym nigdy nie rozmawialiśmy, jak zdałem sobie sprawę, ale podejście Mistrza Hsuan Hua do kobiety – to było coś, co było bardzo interesujące, gdy się to obserwowało. Był on bardzo oddany swojej matce, więc, gdy umarła, przez trzy lata przebywał przy jej grobie. Mistrz Hua, jako młody człowiek, uczył się na pamięć książek dotyczących ginekologii i medycyny kobiecej, zwracał też uwagę na tamten aspekt. Uczył nas ciągle o Bodhisattwie Skarbcu Ziemi (Ksitigarbhie), który był kobietą w poprzednich żywotach, o czym mówią sutry. Mistrz Hsuan Hua zwracał dużą uwagę na kobiecość Guan Yin i współodczuwanie.

To było moje wprowadzenie. Zacząłem od zera i obserwowałem Mistrza, jak dzięki niemu Bodhisattwa Guan Yin stawała się dla nas bardzo ważna. Tak więc moje otwarcie na nauki mahajany i na buddyzm przyszło ze spojrzeniem przez obiektyw kobiecości, czyli Bodhisattwy Guan Yin.

Jeśli zadamy pytanie: “Czy Guan Yin jest prawdziwa?”, “Kim jest Guan Yin?”, to jest to naprawdę interesujące i złożone pytanie. Przenosi nas ono natychmiast w obszar duchowej rzeczywistości. Zabiera nas od razu do niewidzialnego miejsca. To trudne pytanie: “Czy Guan Yin jest prawdziwa?”, ponieważ jest wiele, wiele aspektów Guan Yin. Najbardziej trudnym do poznania jest aspekt niebiański – bodhisattwa, rówieśnik, towarzysz Bodhisattwy Skarbca Ziemi (Ksitigarbhy), Bodhisattwy Manjuśriego i Bodhisattwy Samantabhadry. Kim jest Guan Yin, jaki jest jej aspekt? Wielka niebiańska, duchowa istota i… W sposób absolutny nie mogę na to odpowiedzieć. Mój duchowy wgląd rozwija się, nie widzę tej Guan Yin. Jednak nie sądzę, aby było konieczne, bym potwierdził i powiedział: “tak” lub “nie”, że Guan Yin istnieje lub nie istnieje. Nie jest to takie ważne. Ważną rzeczą, jak wynika z mojego doświadczenia, jest użycie metody recytacji Jej imienia w chwili potrzeby i to, że przychodzi odpowiedź. Ludzie dowiadują się o Guan Yin poprzez praktykę, przez faktyczne wdrożenie tych metod, tych nauk i z nich rozwija się zrozumienie. Ale jeśli będziesz używać swojej głowy i będziesz próbować intelektualnie zrozumieć lub zaprzeczyć, odrzucić istnienie Guan Yin, to możesz to zrobić, ale to bardzo zubaża, osłabia. W ten sposób tego nie doświadczysz. To jest jedna odpowiedź. Inną odpowiedzią jest powiedzenie: “Czy Guan Yin jest prawdziwa? Nie obchodzi mnie, czy Guan Yin jest prawdziwa. Guan Yin dla mnie jest symbolem lub archetypem współczucia. Guan Yin wskazuje, w jaki sposób mam się zachowywać!” Sposobem poznania Bodhisattwy Guan Yin jest wprowadzenie w życie tego, co ona symbolizuje. Więc dziś mam zamiar zrobić trzy rzeczy, które są bezinteresowne. Dziś znajdę trzy osoby, którym w jakiś sposób pomogę. Podzielę się tym, co mam. Będę pocieszać ludzi, którzy cierpią, boją się. Zwrócę uwagę na starszych i dzieci. Wszystkie te działania będą aktem współczucia, a tym samym ucieleśnieniem tego, co symbolizuje Guan Yin. Jest więc inny sposób: Jeśli chcesz wiedzieć czy Guan Yin istnieje, stań się Guan Yin! Staniesz się przekształconymi ciałami Bodhisattwy Guan Yin poprzez swoje zachowanie, a wtedy dowiesz się, czy Bodhisattwa Guan Yin naprawdę istnieje. Nie czekaj, aż ktoś inny powie ci, albo Guan Yin podejdzie do ciebie, uściśnie twoją dłonią i da ci swoją wizytówkę. Zamiast tego wyjdź i zrób coś współczującego. Poznasz odpowiedź na pytanie: “Czy Bodhisattwa Guan Yin istnieje?” To jest inny sposób, aby to zrobić

PO: Ta idea wyobrażenia współczucia w postaci transcendentnej postaci jest w rzeczywistości obecna w wielu kulturach. To tak, jakby wszechświat reagował na nasze potrzeby w różnych postaciach, np. Bodhisattwa Guan Yin, Madonna, taoistyczne Yin, aspekt matki, kobiety, łagodności, serca, współczucia. Jak myślisz, czy te podobieństwa pozwolą wszystkim ludziom działać razem w celu zmiany paradygmatu naszej relacji ze światem, z patriarchalnego, zaborczego, chciwego, ciężkiego, walki na inny: delikatniejszy, współczujący, czuły? Być może po prostu droga Guan Yin jest dla nas prawdziwym ratunkiem?

  

 

Czy męskość, patriarchalność oznacza, że musisz niszczyć? Czy to oznacza, że musisz konsumować i gwałcić? Jakie są alternatywy gwałtu dla męskości? To ważne pytanie. Tak więc Bodhisattwa Guan Yin może nas sporo nauczyć, jak się przebudzić. Jako mnich buddyjski, nauczyłem się od Guan Yin prawdopodobnie więcej o mojej męskości, niż o czymkolwiek innym.

 

 

RHS: Jestem pełen optymizmu i nadziei, że będzie to mieć znaczenie. Z tym chciałbym pojechać do Europy. Kiedy będziemy w Polsce, w Europie, nasza delegacja będzie prezentować wiele materiałów na temat Guan Yin. I jednym z najlepszych miejsc, aby to zacząć, jest sama sutra, Sutra Lotosu, rozdział 25. Jest to jeden z najbardziej popularnych pośród buddystów rozdziałów sutry, żywo objaśniający, kim jest Guan Yin.

Twoje pytanie jest tu dobrym pytaniem – tak, współodczuwanie, kobiecość są dostępne wszędzie. Każda kultura ma ten symbol, ale, mimo obecności tego symbolu, wciąż jeszcze cierpimy z powodu chciwości. Obecność Madonny, o której wspomniałeś, nie wydaje się zmieniać naszego zachowania. Więc, czy to coś daje, że mamy te wielkie, współodczuwające kobiece symbole? Dokąd chciałbym iść, i dokąd pójdziemy (choć temat naszej wizyty w Polsce i Europie to właśnie Guan Yin)? Następnym miejscem będzie jeszcze głębszy poziom –  szacunek dla rodziców. Jest on jeszcze głębszy, ponieważ nie jest wyłącznie kobiecy. W naszej kulturze mamy załamanie. Na całym świecie funkcjonuje upostaciowienie współodczuwania, kobiety i matki, ale nadal jesteśmy skorzy do gniewu, chciwości i ułudy. Gdzie jest więc problem? Coś tu nie działa! Mistrz Hua wskazywał na szacunek dla rodziców, w chińskiej kulturze zwany xiaodao – odpłacanie rodzicom za życzliwość. Nie mówimy tu o synowskiej nabożności. Nie chodzi o to pojęcie. Mówimy o synowskim/córczynym szacunku. Ta idea jeszcze nie jest zbadana. Mistrz Hua nazywał to juhe de yao czyli wspaniałym lekarstwem, które może uzdrowić narody. Tak potężny jest synowski/córczyny szacunek. Są więc dwa kroki. Rozpoznajesz to, co zostało ci dane. Otrzymałeś ogromną pomoc od rodziców, aby żyć i to obejmuje matkę, obejmuje kobietę, ale to oboje rodziców powołało cię na świat, więc obejmuje również ojca.

To jest jeden z naszych największych kryzysów. Mamy tu czterech mężczyzn, czterech facetów. Wszyscy jesteśmy białymi facetami. Wszyscy jesteśmy Europejczykami, moi przodkowie pochodzili z Irlandii i Szkocji. I oto czterech białych facetów rozmawia o kobiecym współodczuwaniu. Ale problem nie dotyczy kobiet, obecny problem na świecie dotyczy mężczyzn. Spójrzcie na zdjęcia z Waszyngtonu, na Trumpa i wszystkich jego ludzi! To są starzejący się, biali mężczyźni. I tu tkwi problem. Jeśli podążymy w stronę szacunku dla rodziców, nawet mówiąc o Guan Yin, jeśli spojrzymy patrząc oczami tego Bodhisattwy na świat, to co widzimy? Widzimy mężczyzn, którzy niszczą. Ten kryzys związany jest z ojcami, tkwi w ojcostwie. A co patrzenie oczami Guan Yin, pokazuje nam, jeśli chodzi o  męskość? Zasadniczo pokazuje nam, że nie mamy modelu, jak być dorosłymi mężczyznami. I z jakiegoś powodu biali europejscy mężczyźni mają największy problem ze wszystkich. Czy wiecie, że większość aktów terrorystycznych w Ameryce jest spowodowanych przez białych mężczyzn z północnej Europy, takich jak my? Ale to jest inna historia.

Odpowiadając na pytanie: “Co nam pokazuje Bodhisattwa Guan Yin?”, mam nadzieję, że nasza dyskusja w Polsce dotrze do tego miejsca, w którym zwrócimy uwagę, zadamy pytanie: “Co to znaczy być dorosłym mężczyzną?” To mężczyźni muszą najwięcej się nauczyć, studiując kobiece współodczuwanie. To jest naprawdę brzemienne pytanie: “Czego nauczyłem się od Bodhisattwy Guan Yin jako mnich buddyjski?” Dowiedziałem się o mojej męskości, prawdopodobnie więcej niż o czymkolwiek innym, bo pokazało mi to, że żyłem tak, jakbym był jedynym ważnym bytem na świecie – białym mężczyzną. Więc patriarchalność to naprawdę problem. Jeśli podejmiemy jeszcze jeden krok, to Bodhisattwa Guan Yin będzie uczyć nas o patriarchalności nie rzeczy, które mają zwiększać poczucie winy; nie chodzi o umniejszanie męskości. Guan Yin chce, aby męskość przebudziła się. Więc nie chodzi o to, “żebyś dał mi więcej władzy, a sobie zabrał”. Jeżeli coś poruszy się w środku nas, odkryjemy nasz potencjał do przebudzenia się i jeśli nasza męskość jest przebudzona, to jest to wtedy przebudzona patriarchalność. Patriarchalność oznacza ojcostwo, co to więc znaczy być ojcem? Czy to oznacza, że ​​musisz zniszczyć? Czy to oznacza, że ​​musisz konsumować i gwałcić? Dlaczego mężczyźni uważają, że muszą gwałcić? Czy to ich zaspokaja? Nie, to ich nie zaspokaja. Mamy tylko zewnętrzną część i niszczymy to coś w środku? Jakie są alternatywy gwałtu dla męskości? To ważne pytanie. Bodhisattwa Guan Yin może nas sporo nauczyć, jak się przebudzić. Kobiety nie chcą, aby mężczyźni oddali im władzę. Kobiety, Guan Yin, mówią, że kiedy wszyscy się przebudzimy, odkryjemy, że wszyscy jesteśmy połączeni. Odkrywamy, że chcemy, że potrzebujemy tych samych rzeczy. Więc jak rozwiązać ten problem wspólnie? Właśnie tego uczy nas Bodhisattwa Guan Yin.

Mikołaj Koss: Jaka jest rola pragmatyzmu w praktyce buddyjskiej i co praktyka buddyjska może zaproponować zwykłym ludziom, którzy angażują się w codzienny zgiełk dzisiejszego świata, takim jak kierowca autobusu, sklepikarz, lekarz itd.? Jedną rzeczą jest bycie mnichem mieszkającym w zacisznym miejscu, które oferuje idealne warunki do praktyki, aby uspokoić umysł, a inną – gdy jesteś osobą mieszkującą w mieście, kiedy o wiele trudniejsze jest zwrócenie uwagi na takie problemy, o których dziś mówiliśmy, odkrywanie związku z innymi ludźmi i uwalnianie się od takich rzeczy, jak chciwość i gniew.

  

Kiedy postrzeżesz Wskazania jako swojego najlepszego przyjaciela, jako swoją ochronę podczas kultywacji, nagle każdy krok, każdy oddech, każda myśl staną się okazją, aby się przebudzić.

 

RHS: Jedną z rzeczy, które przyciągnęły mnie do buddyzmu i oddaliły od chrześcijaństwa, w którym się wychowałem, było spostrzeżenie, że chrześcijaństwo, metodyzm, którego mnie uczono, były niedzielnym porankiem, były oparte o niedzielę rano. Szedłeś do kościoła, a resztę tygodnia byłeś zachęcany, by zarabiać dużo pieniędzy, a jak zarabiałeś pieniądze, pracowałeś po bożemu. Właśnie tak to widziałem, tak rozumiałem moje chrześcijaństwo. Niedzielny poranek był czasem mocy, a na cała resztę Bóg nie spoglądał, Bóg tego nie zauważał. Buddyzm miał dla mnie inne podejście do czasu. Nie był to jeden dzień tygodnia. Była to regularna praktyka, codzienna praktyka medytacji. “Bądźcie świadomi!”. Tu pojawia się nasze nowe mocne słowo: uważność, mindfullness. Bo dokładnie wtedy, gdy wchodzisz po schodach do szefa czy siadasz na siedzeniu za kierownicą, wymaga to tyle samo uważności, co medytacja. A tuż przed snem recytujesz mantrę. Buddyzm, bycie buddystą, rozszerzyło niedzielę rano na cały tydzień.

Moim odkryciem, gdy stopniowo wkroczyłem w buddyzm, było: “Co faktycznie mnie zmieniło?” Było to to, czego Mistrz Hua nauczał mnie o wskazaniach. Byłem już mnichem od dziesięciu lat, a on zaskoczył mnie pewnego razu, gdy zapytał: “Jak długo jesteś mnichem?”. Odpowiedziałem: “Dziesięć lat, Shifu”. “Nie sądzę, byś zrobił pierwszy krok ku  bramie Buddy. W jakiś sposób nadal myślisz, że Budda jest policjantem, który cię skarci, jak zobaczy, że złamałeś któreś ze wskazań.” I to było niesamowite, bowiem dokładnie w taki sposób interpretowałem wskazania. I Shifu powiedział: “Nadal nie rozumiesz, jak bardzo pełen współczucia jest Budda. On jest po twojej stronie. Czeka na Ciebie, abyś się obudził.” I to było znowu niezwykłe. Usta się same otwierały. Ponieważ to, co zrobiłem, nie zdając sobie zupełnie z tego sprawy, to stworzyłem Buddę siedzącego z długą brodą na tronie i był on postacią patriarchalną. Dodałem twarz Buddy do starotestamentowego, żydowskiego Boga z Tory. A Shifu zauważył, że wciąż myślę, że Budda jest takim gliniarzem, który mnie skarci, jeśli złapie na łamaniu wskazań. I miał rację, gdyż stworzyłem między mną a Buddą tę ogromną lukę. Ale przez jego nauczanie byłem w stanie ją przeskoczyć. I wtedy wskazania znalazły się wewnątrz mnie. To było tak, jakbym trzymał te wskazania gdzieś daleko poza mną, a kiedy tylko to powiedział, zobaczyłem, jak wskazania weszły we mnie. Wskazania to pomoc w przebudzeniu się, to wskazówki Buddy, jak działać, aby medytacja szła płynnie, bez przeszkód. Kiedy tylko to zobaczyłem, wtedy praktyka nie była z jednej strony ludźmi świeckimi, starającymi się zarabiać, i, z drugiej strony, tymi szczęśliwymi mnichami żyjącymi w klasztorze, w warunkach wolnych od stresu, wiodącymi życie pełne szczęścia. Wcale tak nie było. Moja bodhiczitta zamanifestowała się w moim ciele, próbując pomóc każdemu przebudzić się. I nagle w tym rozpuściły się wszystkie inne rozróżnienia. W twoim pytaniu jest to duże rozróżnienie: mnisi, którzy robią to cały czas i ludzie świeccy, którzy zmagają się z przeciwnościami. Ale kiedy już postrzeżesz wskazania jako swojego najlepszego przyjaciela, jako swoją ochronę podczas kultywacji, nagle każdy krok, każdy oddech, każda myśl staną się okazją, aby się przebudzić. W czym więc jest różnica? W tym, że przestajemy ​​uznawać wskazania, jako jakieś zewnętrzne reguły, które zostały na mnie nałożone przez pewien religijny autorytet. Autorytet, który mnie ukarze, jeśli te reguły złamię. Żeby kultywacja mogła przebiegać bez przeszkód, gwarantując wolność, trzeba unikać przełączania się na takie rozumowanie. Pratimoksza, słowo oznaczające kodeks wskazań, to gwarantowane wyzwolenie. 

A zatem krótką odpowiedzią na twoje pytanie jest to, w czym tkwi różnica, którą spostrzegłem jako wielką niespodziankę. To jest to, że kiedy wejdziesz w Dharmę, kiedy rzeczywiście wejdziesz w ciało nauczania Sanghi Dharmy Buddy, odkrywasz, że buddyzm jest przede wszystkim przesłaniem moralnym. To było Wielkie Przebudzenie. To mówi o mnie jako o osobie, nie o liczbie godzin spędzonych w medytacji, czy ilości wyrecytowanych sutr. Nie chodzi tu o to, czy jestem wyznawcą Guan Yin, Śakjamuniego, nie o to chodzi! Chodzi o to, kim jestem jako człowiek. Tego uczą nauczyciele. Jest to nudne i staroświeckie. To nie jest super trendy, ale to jest prawdziwa Dharma. Jedyną rzeczą, która sprawia, że ty, Mikołaju, nie jesteś w tej chwili Buddą, jest to, co przykrywa twoją Pierwotną Naturę. To samo dotyczy mnie, Chin Shiena czy Piotra. Nasza Natura Buddy jest w tej chwili całkowicie kompletna, ale mniej lub bardziej zakryta. W związku z tym, mamy jakąś pracę do wykonania. To rozróżnienie między tobą, osobą świecką, nie mającą czasu na medytację, a mną, mnichem, mającym cały czas na medytację, nie jest istotne. Ono nie ma znaczenia. Ważne jest to, jak pracujesz nad tym, co zakrywa twoją Naturę Buddy. Teraz, w tej chwili. Odpowiedź na to pytanie zadecyduje o tym, jak szybko się przebudzisz.

MK: Muszę przyznać, że w trakcie Twoich wykładów dotyczących Sutry Szóstego Patriarchy naprawdę podobały mi się wszystkie Twoje anegdoty o zwierzętach, formach życia z buszu w Australii. Jak oglądanie zwierząt, ptaków itd. przyczynia się do praktyki buddyjskiej, zrozumienia Dharmy? I vice versa: jak studiowanie Dharmy przyczynia się do zrozumienia zwierząt i innych form życia?

 

Jeśli ludzkość nauczy się pokory, ma szansę wpleść się na powrót w tkaninę życia. Kiedy oglądam zwierzęta, to nie ma tu miejsca na żadną polityczną poprawność; nic nie jest ukryte, wszystko jest bezpośrednie, odsłonięte. Dzięki temu jestem w stanie powrócić do bardziej bezpośredniej i prostszej relacji z moją pierwotną myślą.

 

RHS: To dobre pytanie. Widzieliście, gdzie mieszkam –  mieszkam w lesie (nazywają go tu buszem). Mieszkam więc w buszu i wszędzie wokół mnie są drzewa. Wykrojono niewielką powierzchnię, aby zbudować ten mały dom. To samo, co dzieje się na drzewie przed moim oknem, dzieje się tutaj, z tym wyjątkiem, że ściany to zatrzymują, chociaż nie zawsze są w stanie. Miałem więc tutaj dwa scynki –  scynk to taka mała jaszczurka, podobna do salamandry, ale właściwie to jaszczurka. Było ich tutaj dwie. Kiedy pewnego dnia przygotowywałem się na mój wykład, ta mała główka pojawiła się tuż obok mojego komputera, patrząc na mnie. To jeden ze scynków, który wspiął się na stół, na którym stał komputer. Są to dzikie zwierzęta i są one głównym pokarmem dla kukabur. Kukabury po prostu kochają te małe jaszczurki i są bardzo szybkie. Symbolem Meksyku jest nieustająco walczący orzeł i wąż. Widzę to też tutaj, między kukaburą a scynkiem. Te jaszczurki weszły więc do ​​mojego domu i oto były na moim stole! Musiałem otworzyć drzwi, aby sprawdzić, czy mogą wyjść. Nie było im spieszno. Zdawałem sobie oczywiście sprawę z tego, że było to podczas cyklonu i zwierzęta schroniły się pod moim dachem.

Żyję tu blisko przyrody i dużo obserwuję. Obserwuję i oglądam. I tak widzę wszystkie te formy pojawiające się w rodzinnych przemianach w świecie zwierząt. Nie postrzegam tylko wybranego zwierzęcia, którego, mam nadzieję, że nie przejedzie autobus. Widzę matkę i dzieci, męża i żonę, rodzeństwo, ciotki i wuja. Najciekawsza jest obserwacja matki i dziecka, kiedy dziecko zaczyna dorastać. Kiedy młode są w gnieździe albo w norze, w ziemi, nie widzę ich. Ale kiedy zaczynają dorastać, rodzice wyprowadzają je na zewnątrz i zaczynają je uczyć. Wtedy widzę, jak matka dostarcza jedzenie młodym, aby rosły, a potem widzę, jak idą do szkoły dla dorastających ptaków lub szkoły dla dorastających oposów pałanek, szkoły dla dorastających jaszczurek. I uczą je, jak stać się dorosłymi zwierzętami. Obserwowanie tych przemian w świecie zwierząt uczy mnie, co tu jest podstawą. Są to lekcje, które pokazują, jak natura tworzy program dla pokoleń zwierząt tak, aby zapewnić ich przetrwanie i rozwój.

 


© Rev. Heng Sure

 

Skoro jesteśmy przy Australii, jedną z najlepszych tu rzeczy, jest mała gęstość zaludnienia. Wokół każdego człowieka jest więcej miejsca. Ludzie tutaj są mniejszością. Australia jest tak duża, jak Stany Zjednoczone, ale jej populacja jest wielkości Tajwanu – 28 mln. I są duże obszary Australii, gdzie ludzie nie docierają i tam wszystkie cykle przyrody są takie, jakie były od zawsze, od czasu, jak długo są tam zwierzęta. Tam tego rodzaju pierwotne wzorce są bardzo oczywiste. Czego więc się tu uczę? Jedną rzeczą jest pokora, bo ​​choć w tej chwili jesteśmy dominującym gatunkiem, ale wkraczamy w nowe czasy. Jeśli ludzkość zniknęłaby dziś czy jutro, wszystkie te gatunki będą sobie lepiej radzić, będą się rozwijać. Jeśli nauczymy się pokory, ludzkość może się wpleść z powrotem w tkaninę życia, o ile będziemy żyć z poczuciem wdzięczności. Są pewne rzeczy które ludzie robią dobrze, ale naprawdę nie jesteśmy na szczycie łańcucha pokarmowego. Jeśli zabraknie maszyn, naszej broni i samochodów, ludzkość będzie musiała walczyć o przetrwanie. Jakie gatunki dobrze sobie tu poradzą? Poradzą sobie pająki, mrówki, chrząszcze. To dobra lekcja. Niekoniecznie jest to lekcja Dharmy, ale stawia Dharmę w kontekście. Numerem dwa, kolejną lekcją, lekcją Dharmy, której nauczyłem się tutaj u zwierząt, jest pragnienie. Siłę pragnienia, jak przypuszczam, można wyjaśnić jako pożądanie. Jak w przypadku ptaka, który będzie jadł, jadł i jadł, dopóki będę go karmił. Widzieliście tu wcześniej indyka. Mam tutaj naczynie. To jest żeliwny garnek, do którego wkładam nasiona dla ptaków. Te ptasie nasiona to: kukurydza, pszenica, niektóre jagody i żyto. W większości są to ziarna. I indyki przychodzą tu jeść. Papugi lorysy przychodzą tu i jedzą nasiona słonecznika. Pałanki przychodzą w nocy i jedzą. Szczury też przychodzą, chociaż nie zachęcamy szczurów. To szczury zaroślowe. Wszystkie te różne stworzenia przychodzą do tego jednego naczynia i muszę pamiętać, aby umieścić dla nich te ptasie nasiona. Dla tych zwierząt to ich życie. To niemała rzecz, o której się nauczyłem – siła pragnienia. To właśnie pozwala im jeść, dzięki temu są w stanie przetrwać. I muszę pamiętać, aby co któryś dzień schować to jedzenie, bowiem nie chciałbym utrwalać zależności, gdy potem wyjadę na dłużej, bo bym je skrzywdził, gdyby straciłyby swoje umiejętności. Choć nie sądzę, że mógłby to być problem, bo to dorosłe zwierzęta. Jedzenie jest naprawdę podstawową rzeczą, co jest ważną lekcją. I zadaję sobie pytanie: “Czy zwierzęta mogą nauczyć się umiaru?” Co to znaczy być zwierzęciem? Jedną z rzeczy, którą zrobiłem – jest jeden ptaszek kukabura o imieniu Ollie. Pokażę go wam na pulpicie mojego komputera. O, to jest Ollie. Mam na pulpicie zdjęcie Olliego, kiedy poznałem go. Był naprawdę blisko, wylądował na moim kolanie. Tam jest wyraźnie Ktoś. To jest ciało ptaka z Kimś wewnątrz, w środku jest jakaś Istota. I pytam: Kto to jest? Pytanie przychodzi od razu: “Czym jest natura Buddy?” Czym jest to, co nazywamy ósmą świadomością, która “przeskakuje” z ciała do ciała? Jakie są pomiędzy nimi relacje? Dlaczego ten ptak wybrał nas, w szczególności mnie, jako kogoś, z kim będzie wchodzić w interakcje? Czy to tylko ze względu na jedzenie? Ja widzę, że on po prostu przychodzi sobie posiedzieć, chce towarzystwa. To bardzo ujmujący ptak. Oto niektóre z podstawowych pytań. Inną z rzeczy, które postrzegam, jest związek między rodzicami. Jest to jedno z zagadnień Dharmy, które wynika z obserwacji zwierząt – miłość matki do jej potomstwa. Miłość, która jest niezwykle silna. Jej główną siłą napędową jest wdzięczność i szacunek dla rodziców. Oglądanie matki chroniącej swoje młode – tam jest siła obecna w całym wszechświecie. U kukabur to ojciec karmi młode. Zadaniem ojca jest latanie, gonienie za młodymi ptakami i karmienie ich. Ponieważ jest tutaj bardzo cicho i nie angażuję się zbytnio w kontakty z ludźmi, więc to, co oglądam u zwierząt, staje się dla mnie bardzo żywe. Niezwykle łatwo jest zaobserwować tę dynamikę. To nie tyle jest lekcja Dharmy, to bardziej lekcja natury, lekcja Natury Buddy, z której bierze się Dharma. Czyli, jakby poziom niżej rzeczywistych nauk Buddy. To raczej jest tak, że Dharma jest lekiem na problemy, które powstają w wyniku bycia człowiekiem. Myślę o 84 tysiącach utrapień i 84 tysiącach bramach Dharmy i patrzę, jak rodzice cierpią z powodu karmienia swoich dzieci. Młode krzyczą: “Ach, ach, ach!” i rodzice mówią: “O, mój Boże, jeszcze więcej! Nadszedł czas mozołu, czas aby nakarmić dziecko”.  Ollie, który sam w sobie jest bardzo spokojny i szczęśliwy, gdy pojawia się jego młody, na jego twarzy widać ten wyraz zatroskania: “O, nie, on znowu tutaj!” I to jest świetne, że kiedy oglądam zwierzęta, to nie ma tu miejsca na żadną polityczną poprawność; nic nie jest ukryte, wszystko jest bezpośrednie, wszystko jest odsłonięte. Dzięki temu jestem w stanie powrócić do bardziej bezpośredniej i prostszej relacji ze swoją pierwszą myślą. Oto niektóre z moich spostrzeżeń, kiedy oglądam zwierzęta.

MK: Mam pytanie dotyczące drogi, którą ludzkość wybrała stając się coraz bardziej zależna od technologii, szczególnie od tych wszystkich zaawansowanych urządzeń, przy pomocy których się komunikujemy. Czy łatwość łączenia się przy pomocy tych maszyn nie upośledza w jakiś sposób naszego ludzkiego wymiaru i zdolności wchodzenia w relację lub współczucia wobec innych osób? Dzięki mediom społecznościowym mamy możliwość łatwiejszego wchodzenia w interakcję, ale nie ma ona bezpośredniego charakteru, bo robimy to za pośrednictwem maszyn.

 

Utraciliśmy możliwość zadawania pytania: “Czy powinniśmy to robić?”

 

DM: W pewnym sensie to pytanie jest bez znaczenia. Dlaczego? Bo i tak to będziemy robić. Utraciliśmy możliwość zadawania pytania: “Czy powinniśmy to robić?” Adaptacja maszyn jest zbyt szybka, aby mogła być krytycznie oceniona. Jeśli spojrzysz na technologię, spojrzysz na korporacje, nie ma takiej pozycji w budżecie, która pozwoliłaby na zadanie pytania: “Czy powinniśmy to budować?”. Budżet przewiduje tylko zwrot w postaci zysku. Badania i rozwój podążają za marketingiem. Tak więc marketing wciąż napędza innowacyjność. I bardzo, bardzo niewiele korporacji, o ile jest w ogóle jakaś, ma jakiegoś pracownika, którego zadaniem jest “bycie sumieniem”. Nie ma żadnych pracowników funkcyjnych Czy–Powinniśmy w korporacjach technologicznych. Jest to w 100% napędzane przez marketing: “Czy będzie to opłacalne?” Więc nie mamy luksusu zadawania pytań: “Czy to jest dobre? Czy to jest szkodliwe?” I tak to zrobimy. Ale… jesteśmy tutaj, używamy aplikacji GoToMeeting. Ja patrzę na was trzech a wy patrzycie na mnie. Jeszcze parę lat temu nie mógłbym sobie tego wyobrazić. Wy jesteście w Polsce, ja jestem w Australii, Chin Shien jest w Berkeley, a jesteśmy tu, rozmawiamy. To jest plus, prawda? Tak, w większości jest to plus. Mistrz Hua podchodził do tego na dwa sposoby. Pierwszy – myślę, że nie możemy zapomnieć o naszej potrzebie kultywowania wskazań, koncentracji i mądrości oraz położenia kresu chciwości, gniewowi i głupocie, w tym samym czasie, gdy używamy tych narzędzi. Drugi – Mistrz Hua zaakceptował technologię, aby nauczać Dharmy. Na pewno zaaprobowałby GoToMeeting, kiedy jest używany do zgłębiania Dharmy. Jest to dobra rzecz, ale oczywiście można ją wykorzystać w zły sposób. Możesz z tego korzystać w niewłaściwy sposób, ale nie sadzę byśmy mieli luksus zapytać “Czy powinniśmy z tego korzystać?” Nie ma już od tego odwrotu.

MK: Zanim chiński buddyzm stał się chińskim buddyzmem, pierwszy był buddyzm indyjski, a teraz jesteśmy na Zachodzie w takim czasie, gdy można powiedzieć, że buddyzm już przybył, ludzie zaznajomili się z buddyzmem, nauczaniem Buddy. Na jakim etapie jesteśmy teraz na Zachodzie? Czy można powiedzieć, że buddyzm powoli zapuszcza tu korzenie, czy to dopiero początek? Ile czasu zajęło, zanim jego idee stały się częścią chińskiej kultury?

  

Przewiduję, że zachodni buddyzm będzie miał naukowe spojrzenie, będzie psychologicznie zorientowany, będzie w nim równość kobiet, równość różnych grup ludzi, przywróci nam psychologiczną i ekologiczną perspektywę.

 

RHS: Zwykle trwa to około 200 lat, zanim Dharma staje się częścią jakiejś kultury. Gdziekolwiek buddyzm zawędrował, tam – mamy na to wiele dowodów historycznych – kultura danego miejsca wpłynęła nań, a sam buddyzm wpłynął na daną kulturę. Buddyzm w Japonii stał się japońskim buddyzmem, buddyzm w Korei stał się koreańskim buddyzmem itd. Należy dodać, że obecne tempo komunikacji spowoduje, iż prawdopodobnie będzie to teraz szybszy proces niż w przeszłości, gdy był to głównie przekaz ustny. Szybciej zobaczymy polski, amerykański, kanadyjski i australijski buddyzm. U Mistrza Hua widzimy, że wykrystalizował Dharmę do jej “zarodków”. Pozbył się wszystkiego ekstra, przyniósł te “zarodki” i powiedział: “Nie uczę was chińskiego buddyzmu, nie uczę was również buddyzmu indyjskiego. Uczę was Mądrości, uczę was Umysłu. Uczę was o istotach żywych!” A zatem, jaki będzie zachodni buddyzm, kiedy się wykluje? Czym on będzie? Będzie on osadzony w nauce, będzie miał psychologiczne spojrzenie Freuda i Junga – te poglądy będą silne. Będzie miał w sobie ideę równości płci, której nie było w Azji, będą w nim silne elementy kobiece. Myślę też, że ożywiona zostanie przyroda. Buddyzm przynosi ze sobą smoki i bogów, żyjące istoty i przodków, duchy staną się żywe. Buddowie są obecni w każdej drobinie pyłu, więc jest to spojrzenie jak najbardziej ekologiczne. Ożywi to przyrodę, zatem zachodni buddyzm będzie miał silne powiązanie z naturą do tego stopnia, że powiemy: “Nie jedz zwierząt! Zwierzęta się liczą. Bądź dobry dla swojej mamy, swoich rodziców! Rodzice też się liczą.” W ten sposób zachodni buddyzm wprowadzi więcej życia. Tak to przewiduję. Zachodni buddyzm, który się wyłoni, będzie miał naukowe spojrzenie; potrzebujemy dowodów, nie chcemy brać go na wiarę. Będzie psychologicznie zorientowany. Będzie w nim równość dla kobiet i różnych grup ludzi. Zanimizuje przyrodę, przywróci nam psychologiczną, ekologiczną perspektywę, o której Zachód zapomniał, ponieważ umieściliśmy Boga u władzy, u góry, a sami zostaliśmy na dole. Buddyzm odwraca tę postać rzeczy. Siła autorytetu jest w tobie. Kiedy to akceptujesz, nabywasz autorytet. Wtedy świat dookoła ciebie odżywa. Wyzwalasz świat, aby był sobą, kiedy odnajdujesz moc wewnątrz.

Taka jest moja prognoza, jak będzie wyglądał zachodni buddyzm, gdy już się uformuje. I nastąpi to szybciej, ze względu na rosnące tempo życia, komunikacji i wszystkiego… Spotkamy się za sto lat i sprawdzimy, czy miałem rację.

 

Chien Shien: Dziękuję, Mistrzu Dharmy. Oto nadszedł moment, gdy nasze spotkanie dobiega końca.

MK: Amitofo.

PO: Dziękuję.

 

Wywiad przeprowadzony w kwietniu 2017 r.
Odpowiadał: Czcigodny Heng Sure.
Wymyślił, zorganizował i moderował: Chin Shien Shr (obecnie Jin Wei Shr).
Pytał, spisał i przetłumaczył: Mikołaj Koss.
Pytał i zredagował: Piotr Ornoch.
Przejrzeli i korekty zrobili: Maja Wysokińska i Bogdan Staszewski.

© Rev. Heng Sure
Cytowanie w całości i we fragmentach powyższego wywiadu dozwolone za zgodą właściciela praw autorskich.